Szpitalna propaganda i obłuda radnego KO!
14.11.2025Szaleństwa dyspozycyjnej redaktor Grażyny
13.11.2025Zgłoś swoje uwagi do projektu Planu Ogólnego Miasta Mysłowice
13.11.2025Konsultacje społeczne dla mieszkańców
13.11.2025Bezpłatne badania poziomu glukozy we krwi w Przychodniach Brackich
13.11.2025Przyszłość ekologii w rękach młodzieży
Manipulacje radnej Simeli wokół rekompensaty 40 euro
Naliczanie tej rekompensaty nie jest ani pomysłem władz miasta, ani spółki, ani „ukrytą opłatą”. To wprost wynik przepisów prawa unijnego i polskiego, które obowiązują m.in. spółki prawa handlowego z udziałem gminy.
Skąd się bierze rekompensata?
Unijna dyrektywa 2011/7/UE w sprawie zwalczania opóźnień w płatnościach w transakcjach handlowych oraz implementująca ją ustawa z 8 marca 2013 r. jasno stanowią:
– każdemu wierzycielowi przysługuje kwota 40 euro za każdy przypadek opóźnienia w płatności,
– rekompensata jest należna nawet za jeden dzień zwłoki i niezależnie od wysokości faktury,
– spółki komunalne mają obowiązek jej naliczania.
Regionalne Izby Obrachunkowe wielokrotnie podkreślały, że brak dochodzenia tej rekompensaty może być uznane za niegospodarność. Ostatni wyrok TSUE z lipca 2024 roku potwierdził, że odstępowanie od naliczania 40 euro jest sprzeczne z prawem unijnym.
Nie „dodatkowy dochód”, lecz ochrona przed opóźnieniami
Celem tej regulacji nie jest „zasilanie budżetu spółek”, ale zniechęcanie do spóźnionych płatności. To narzędzie ochrony płynności finansowej, szczególnie istotne w sektorze publicznym, który odpowiada za stabilność i wydatkowanie środków mieszkańców.
Przedstawianie obowiązkowych rekompensat jako „biznesu” spółki to próba wprowadzenia opinii publicznej w błąd. Prawdziwym źródłem tego obowiązku jest dyrektywa unijna i ustawa krajowa – a nie decyzje władz lokalnych.
Atakowanie spółki za to, że przestrzega prawa, to działanie niezrozumiałe i szkodliwe. W tym wypadku manipulacja polega na przerzuceniu odpowiedzialności z ustawodawcy i Unii Europejskiej na lokalne podmioty.
Dura lex sed lex – prawo bywa surowe, ale obowiązuje. Dyskusję można prowadzić na poziomie parlamentarnym czy unijnym, a nie w formie insynuacji wobec pracowników i spółek, które realizują jasno określone przepisy.
