Wojna na szczytach władzy...

05 lipca 2009

Drukuj artykuł
Kategoria:
Wydarzenia

Przewodniczący rady miasta musi tłumaczyć, czy zarabiał na majątku gminy, czego zabrania prawo. Innemu, zatrudnionemu w miejskiej spółce, rajcy grozi dyscyplinarne zwolnienie. Zarzucono mu, że ścięte drzewa zamiast na wysypisko, zawiózł na działkę swojego znajomego...

Przewodniczący rady miasta musi tłumaczyć, czy zarabiał na majątku gminy, czego zabrania prawo. Innemu, zatrudnionemu w miejskiej spółce, rajcy grozi dyscyplinarne zwolnienie. Zarzucono mu, że ścięte drzewa zamiast na wysypisko, zawiózł na działkę swojego znajomego. To nie scenariusz politycznego thrillera, ale kolejna odsłona konfliktu pomiędzy prezydentem Mysłowic, a popierającymi go jeszcze do niedawna radnymi. Stawiając te zarzuty prezydent z rękawa wyciągnął asa, ale jak mówią specjaliści z tej gry żywy nie wyjdzie nikt.- Chcieliśmy rzetelnie współpracować z panem prezydentem. Okazało się teraz, że kiedy trzeba podejmować trudne decyzje, kiedy trzeba siąść do stołu, to pan prezydent, zaczyna szukać haków - wyznaje Bernard Pastuszka, przewodniczący rady miasta Mysłowic. Haków, które w dłoniach Grzegorza Osyry, w tej rozgrywce mają być asami. W czasie dzisiejszej sesji prezydent zażądał, by radni wygasili mandat przewodniczącego Bernarda Pastuszki. Jak twierdzi jego firma, w ubiegłym roku, na zlecenie miasta, wykosiła teren. A prawo zabrania radnym prowadzenia działalności z wykorzystaniem majątku gminy. - Jako prywatna osoba mógłbym o tym nie mówić. Jako organ, jako prezydent muszę wszcząć postępowanie - zaznacza Grzegorz Osyra. I tak jak z powodu trawy tłumaczy się Pastuszka, tak z powodu drzew w niekomfortowej sytuacji znalazł się jego klubowy kolega - Damian Sojka. Prezydent poprosił o zgodę na jego zwolnienie z gminnej spółki - Miejskiego Zarządu Dróg. Dyrekcja MZD zamierza zwolnić radnego w trybie dyscyplinarnym. Powodem zwolnienia jest wydanie przezeń zgody na przewiezienie odpadów drzewnych po wycince drzew na prywatną posesję jednego z mieszkańców miasta. Tymczasem do podejmowania takich decyzji i wydawania poleceń uprawniony jest dyrektor MZD. Według oskarżonego przez prezydenta radnego, stawiane zarzuty to polityczna zemsta. - To jest zemsta pana prezydenta. Powiem więcej nawet, to jest ohydna intryga. Spowodowana tym, ze mam inny punkt widzenia na rozwój tego miasta. Sam Osyra uważa, że o konflikcie, a tym bardziej zemście nie może być mowy. - Mamy spięcia, mamy różnice o sposób myślenia, o priorytety, to wszystko jest chyba w każdej radzie. Jednak nie w każdej, bo jak mówi Iwona Andruszkiewicz ze Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, z takimi przypadkami, spotykają się bardzo rzadko. Jak dodaje o tym, czy przewodniczący naruszył prawo najpierw powinni rozstrzygnąć sami radni. - Sprawa trafi do wojewody, który będzie badał tę uchwałę i sprawdzi, czy rada miała prawo odmówić wygaśnięcia tego mandatu. Czy mandat wygaśnie okaże się za kilka miesięcy. Jednak już teraz specjaliści od wizerunku oceniają, że ta rozgrywka nie przyniesie nikomu korzyści. Wszyscy będą przegrani, a najbardziej - mieszkańcy. - Ciągłe konflikty sprawiają, że to miasto jest postrzegane jako mało poważne, nie wiele znaczące tutaj w aglomeracji śląskiej - podsumował Grzegorz Muc, specjalista ds. wizerunku. Wojna na szczytach mysłowickiej władzy dopiero się rozwija. Ale już teraz obie strony sięgają po coraz to mocniejszą amunicję. O tym kto w tym starciu polegnie rozstrzygną mieszkańcy - w przyszłorocznych wyborach samorządowych. Źródło: Telewizja Silesia

O Autorze

Redakcja

Inne posty tego autora

gazeta_myslowicka logo-tvmyslowice