Utoniemy w swoich śmieciach

12 stycznia 2009

Drukuj artykuł
Kategoria:
Wydarzenia

Znów zapłacimy więcej za wywóz śmieci. Od stycznia wzrosła nakładana przez Ministerstwo Ochrony Środowiska stawka za zrzut nieczystości na wysypisku. Za każdą tonę wywiezionych tam odpadów przedsiębiorstwa usług komunalnych zapłacą teraz 100 złotych - to o 25 złotych więcej niż w minionym roku i ponad sześć razy więcej niż dwa lata temu!

Znów zapłacimy więcej za wywóz śmieci. Od stycznia wzrosła nakładana przez Ministerstwo Ochrony Środowiska stawka za zrzut nieczystości na wysypisku. Za każdą tonę wywiezionych tam odpadów przedsiębiorstwa usług komunalnych zapłacą teraz 100 złotych - to o 25 złotych więcej niż w minionym roku i ponad sześć razy więcej niż dwa lata temu! Rosnące koszty własne wysypiska przerzucą na zarządców nieruchomości, a ci z kolei na lokatorów.- Mieszkańców naszego regionu czekają podwyżki opłat za wywóz śmieci rzędu 15 procent - ocenia Andrzej Malara z Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Katowicach.Wzrost opłat za zrzut śmieci na wysypiskach to polityka rządu, który zgodnie z unijnymi dyrektywami, robi wszy- stko, by zniechęcić przedsiębiorstwa komunalne do takiej metody pozbywania się odpadów. Temu służy też promowana od lat selektywna zbiórka odpadów, recykling i edukacja ekologiczna.Teraz jednak ekologia przegrywa z gospodarczym kryzysem. W przedsiębiorstwach komunalnych rosną zwały makulatury i plastiku, odbieranych od selekcjonujących śmieci mieszkańców. Odpadów nikt nie chce kupić, choć jeszcze kilka miesięcy temu na pniu brali je producenci z Dalekiego Wschodu. Nieliczni zaglądają także do punktów skupu surowców wtórnych. W ciągu ostatnich miesięcy oferowane im stawki spadły nawet o 90 procent. A skoro selektywna zbiórka przestała się opłacać, zaczną znów trafiać na wysypiska śmieci.W magazynach MPGK w Katowicach, które odbiera śmieci od mieszkańców Katowic, Mysłowic i Chorzowa zalega około 117 ton makulatury i około 75 ton plastikowych butelek typu "pet".- Rok temu sprzedawaliśmy każdą ilość surowców wtórnych. Teraz do przetargu nie stanął ani jeden chętny - mówi Andrzej Malara z MPGK.Ekologia przestała się opłacaćKoniunktura na rynku surowców wtórnych załamała się w połowie ubiegłego roku. Najgorsze nastąpiło jednak dopiero jesienią. Cały, budowany od lat system łączący w sobie kształtowanie świadomości ekologicznej wśród mieszkańców i klasyczny biznes zaczyna niebezpiecznie się chwiać.- Chętnie byśmy przyjęli surowce z punktów ich skupu, ale nikt ich nie chce od nas kupić. Recyklerzy albo drastycznie ograniczyli przyjęcia, albo w ogóle zamknęli działalność. A przecież zbiórka, sortowanie i belowanie zebranych odpadów niemało nas kosztuje - mówi Agnieszka Węglarz z gliwickiego oddziału firmy Remondis (w całym województwie śląskim ma ona sześć punktów).Załamanie na rynku surowców wtórnych uderza jednak nie tylko w duże przedsiębiorstwa. Widać je także w małych punktach skupu.- Przez ostatnie dwa miesiące w praktyce trzeba było dokładać do interesu, a tych, którzy jeszcze chcą do nas przynosić odpady zostało już naprawdę niewielu. Nieraz wolą zanieść je bezpośrednio na śmietnik - tłumaczy Adam Rosa z skupu surowców wtórnych w Katowicach. Wyjaśnieniem tej tajemnicy jest cennik - jeszcze nie tak dawno za kilogram makulatury można było dostać w skupie 25 groszy, teraz można liczyć zaledwie na jeden grosz! Kilogram miedzi kosztował 15 złotych - teraz tylko 6 złotych.- Za kilogram blachy płaciliśmy 80 groszy, teraz dajemy 20, góra 30 groszy - uzupełnia Adam Rosa.Do tej pory śląski plastik i makulatura znajdował nabywców w Azji, głównie w Indiach i Chinach. Listę kontrahentów uzupełniały firmy z zachodniej Europy. Włókna z plastikowych butelek z równym powodzeniem wykorzystywane były przez przemysł odzieżowy, jak też jako otuliny do kabli. Makulaturę brały zakłady papiernicze. Jeśli szybko nie znajdą się nowi kontrahenci, przedsiębiorstwa komunalne mogą zostać zmuszone do pozbycia się niechodliwego towaru, kierując go na standardowe wysypisko śmieci i płacąc przy okazji normalną opłatę środowiskową za zrzut odpadów komunalnych.- Nie chcę nawet myśleć o takim rozwiązaniu. Nie da się jednak ukryć, że sytuacja jest patowa - przyznaje Andrzej Malera.To, co dzieje się z naszymi śmieciami nie jest jednak wyłącznie naszą sprawą. Unijne dyrektywy jasno nakazują wszystkim krajom Wspólnoty ograniczać ilość odpadów, kierowanych na wysypiska. I tak w przyszłym roku ilość trafiających na wysypiska odpadów biodegradowalnych powinna być o 35 procent mniejsza niż w roku 1995, by po kolejnych trzech latach spaść do połowy ówczesnego poziomu. Równocześnie od ubiegłego roku obowiązuje nas wymóg odzyskiwania 60 procent zużytych opakowań - wcześniej było to 50 procent i o dziwo spełnialiśmy te normy.- Pamiętajmy jednak, iż statystyka ta obejmuje zarówno odpady z gospodarstw domowych, jak i przemysłu, handlu i usług. W przypadku gospodarstw domowych do odzysku trafia około trzy procent odpadów. To bardzo niewiele - mówi doc. Lidia Sieja z Instytutu Ekologii Terenów Uprzemysłowionych.Od razu też przypomina, iż nawet gospodarczy kryzys i załamanie się koniunktury na rynku surowców wtórnych nie zwalnia nas od obowiązku kontynuowania recyklingu.- Niedotrzymanie zobowiązań oznacza wysokie kary finansowe - przestrzega doc. Sieja.Michał Wroński  -  POLSKA Dziennik Zachodni

O Autorze

Dariusz Wójtowicz

Inne posty tego autora

gazeta_myslowicka logo-tvmyslowice