Rządziła w dwóch szpitalach, bez uprawnień, na piękne oczy?

09 lutego 2009

Drukuj artykuł
Kategoria:
Wydarzenia

Czy można bez umowy o pracę i bez wyższego wykształcenia pełnić funkcję dyrektora szpitala? Tak. I to nie jednego. Dowód na to dała Mirella M., której mysłowicka prokuratura właśnie postawiła zarzuty: przekroczenia uprawnień podczas zarządzania szpitalem w Mysłowicach, przywłaszczenia mienia, złożenia fałszywych oświadczeń w sprawie wykształcenia i doświadczenia zawodowego.

Czy można bez umowy o pracę i bez wyższego wykształcenia pełnić funkcję dyrektora szpitala? Tak. I to nie jednego. Dowód na to dała Mirella M., której mysłowicka prokuratura właśnie postawiła zarzuty: przekroczenia uprawnień podczas zarządzania szpitalem w Mysłowicach, przywłaszczenia mienia, złożenia fałszywych oświadczeń w sprawie wykształcenia i doświadczenia zawodowego. M. zakupiła również bez procedury przetargowej sprzęt specjalistyczny za 450 tysięcy złotych.Mirella M. została szefową szpitala w Mysłowicach latem ubiegłego roku i pełniła tę funkcję przez pięć tygodni. Ostatecznie nie podpisano z nią umowy o pracę, bo zdaniem urzędników nie przedstawiła oryginalnych dokumentów, potwierdzających wykształcenie. Nie przeszkodziło to jednak staroście w Lublińcu powierzyć jej stanowiska szefa szpitala na próbne cztery miesiące, choć legitymowała się na dodatek starym dowodem osobistym. Straciła co prawda stanowisko po 18 dniach, ale od prawie dwóch miesięcy pracuje... w szpitalu w Świętochłowicach. Jest odpowiedzialna za kontakty z NFZ.Jak to się stało, że 28-letnia kobieta, która nie pokazuje pracodawcom dyplomu, dostaje tak odpowiedzialne stanowiska, na dodatek w szpitalach, które mają ogromne zadłużenie?- Ogłosiliśmy konkurs, ale nie przyniósł rozstrzygnięcia. Wtedy pojawiła się pani M. z bogatym CV i postanowiliśmy dać jej szansę - tłumaczy Joachim Smyła, starosta lubliniecki.Podobnie odbyło się to w Mysłowicach. Tam jej zwolnienie oficjalnie tłumaczono niezłożeniem na czas oświadczenia majątkowego.- Prezydent powołał ją na to stanowisko, ale bez wymaganej dokumentacji nie mogliśmy podpisać umowy o pracę - mówi Katarzyna Szymańska z biura prasowego Urzędu Miasta w Mysłowicach. - Poza tym pani dyrektor nie przedstawiła nam dokumentów poświadczających doświadczenie zawodowe i wykształcenie. Przedstawiała jedynie kserokopie tych dokumentów.M. twierdzi co innego: w jej teczce znalazły się kserokopie, ale oryginałów, powielanych przy pracownikach wydziału zdrowia mysłowickiego magistratu. - Do Lublińca także dostarczyłam dokumenty - zapewnia.Działalność Mirelli M. w obu szpitalach - mysłowickim i lublinieckim - bada lub badała prokuratura. To jednak w żaden sposób nie przeszkodziło Grzegorzowi Nowakowi, dyrektorowi szpitala powiatowego w Świętochłowicach, w zatrudnieniu Mirelli M. Jak przyznaje, zatrudnił ją na umowę zlecenie. Dlaczego? Bo, jak tłumaczy, chciał... dać jej szansę.Zarówno w Mysłowicach, jak i w Lublińcu scenariusz wydarzeń był taki sam. Mirella M. była powoływana na stanowisko dyrektora bez konkursów. Krótkotrwałe i burzliwe rządy kończyły się konfliktem z lekarzami. W żadnym ze szpitali nie doszło do podpisania umowy o pracę. Mimo to podejmowała decyzje, także finansowe. Mysłowicka prokuratura już postawiła Mirelli M. pięć zarzutów. Dyrektor mysłowickiego szpitala, Piotr Drenda, potwierdza, że chodzi m.in. o zakupy bez wymaganej procedury przetargowej.- Podczas sprawdzania dokumentów zauważyliśmy, że poprzednia dyrektorka podjęła decyzje, które naszym zdaniem przyniosły szpitalowi duże straty, bo nie wszystkie sprawy udało się odkręcić - mówi. - Zebrany materiał przekazaliśmy prokuraturze. Nie chcę się na ten temat wypowiadać, bo wcześniej byłem przez nią oskarżany o mobbing.Podczas swoich krótkich rządów Mirella M. kupiła sprzęt okulistyczny za 450 tysięcy zł bez procedury przetargowej. Nie rozliczyła również dwóch zaliczek, po około 6 tysięcy złotych każda, na delegacje i na zakup sprzętu medycznego. Zdaniem śledczych powoływała się także na wykształcenie, którego faktycznie nie posiadała. Razem z Mirellą M. zarzuty prokuratorskie postawiono mężczyźnie, który na jej zlecenie dokonywał audytu w szpitalu.Jak udało się nam dowiedzieć, akt oskarżenia może trafić do sądu jeszcze w tym tygodniu, bo zebrany materiał dowodowy jest, zdaniem śledczych, wyjątkowo bogaty.- To były zakupy interwencyjne, których trzeba było dokonać, bo ryzykowalibyśmy problemy z NFZ, który wzywał nas do uzupełnienia brakującego sprzętu. Inaczej umowa na niektóre świadczenia mogła być zerwana - twierdzi z kolei M.- Grozi jej kara do 10 lat pozbawienia wolności - informuje Dariusz Lendo, szef prokuratury rejonowej w Mysłowicach. - Oddzielnym wątkiem jest dla nas sprawa podejmowania przez nią decyzji w sytuacji, kiedy faktycznie nie doszło do podpisania umowy o pracę. Podczas dochodzenia sprawdzaliśmy również inne placówki, w których wcześniej pracowała i okazało się, że pełniła w nich inne funkcje niż podane w kwestionariuszach osobowych.Bogate cv to był podstawowy atut 28-letniej Mirelli M. podczas ubiegania się o stanowiska dyrektorskie. Widnieje tam aż 15 placówek, w których pracowała lub z którymi współpracowała. Twierdzi, że ma również dwa dyplomy wyższych uczelni i kilkanaście specjalistycznych szkoleń. Niektóre informacje budzą jednak poważne wątpliwości. Mirosław Rusiecki, rzecznik Szpitala Wojewódzkiego w Sosnowcu, potwierdza, że Mirella M. była związana z tą placówką, ale w zupełnie innym charakterze.- Nigdy nie była związana ze szpitalem umową o pracę, a to wyklucza możliwość zajmowania przez nią stanowiska dyrektorskiego - tłumaczy.M. nie rozumie wątpliwości co do jej CV. - Nigdy nie byłam wicedyrektorem Centrum Kształcenia Ustawicznego, ale pełnomocnikiem dyrektora. Taki zapis nie znalazł się w moim cv - odpowiada. - Mam wyższe wykształcenie. A czy jest to dyplom Uniwersytetu Warszawskiego, tę kwestie pozostawię do rozstrzygnięcia sądom - mówi tajemniczo.W szpitalu w Lublińcu Mirella M. podczas 18 dni rządów zdążyła wynieść 4 tysiące złotych zaliczki, laptopa i pieczątkę dyrektora. - Zaprzeczam i jednoznacznie dementuję. Jeżeli takie doniesienie zostanie złożone, będę tym bardzo zdziwiona - ripostuje M.- Wysłaliśmy do niej pismo z prośbą o oddanie pieniędzy i zabranych przedmiotów, ale nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Dlatego po konsultacjach z naszym radcą prawnym, złożyliśmy doniesienie do prokuratury - mówi Jerzy Tomanek, obecny dyrektor szpitala.Obecny pracodawca M., Grzegorz Nowak, kiedy zapytaliśmy go o M., musiał się chwilę zastanowić. Dopiero po chwili skojarzył, o kogo pytamy. - Poznałem tę panią pod innym nazwiskiem - wyjaśnia. Z naszych informacji wynika jednak, że nie ma podstaw, by Mirella M. posługiwała się innym nazwiskiem. Nie zmieniała go, ani nie wychodziła za mąż.- Sprawa jest poważna, zasięgnę oficjalnych informacji - zapowiada Nowak. Jednak przyznaje, że M. jest zatrudniona w szpitalu na stanowisku, na którym nie musiała przedstawiać dokumentów poświadczających doświadczenie zawodowe czy wykształcenie. - Nie żądałem żadnych potwierdzeń - mówi Nowak. Mimo to przyznaje, że zarzuty są poważne. - Gdyby się potwierdziły, to podważałyby zaufanie wobec niej.M. utrzymuje, że zamieszanie wokół jej osoby jest spowodowane procesem prezydenta Mysłowic Grzegorza O.- Mam uzasadnione podstawy do wyrażenia przypuszczenia, że wszystko, co dzieje się wokół mojej osoby, ma na celu wyłącznie całkowite zdyskredytowanie mnie i podważenie wiarygodności jako osoby, która będzie powołana na świadka w procesie, w którym oskarżonym jest prezydent Mysłowic - tłumaczy. Czy będzie zeznawać w sprawie swojego byłego pracodawcy? - Ze względu na dobro śledztwa nie mogę powiedzieć - ucina.Jednocześnie zapowiada, że dziś złoży skargę na działania podjęte przez prokuraturę w Mysłowicach do Prokuratora Generalnego. - W moim przekonaniu przekroczono uprawnienia. Postawienie zarzutów to jedno, ale nie do pomyślenia jest, żeby informować media o tym, jakoby zarzuty się potwierdziły przed umożliwieniem mi złożenia wyjaśnień w prokuraturze. Miałam je składać 10 lutego - mówi.Zagadkowe CV Polska Dziennik Zachodni dotarł do kilku dokumentów, w których Mirella M. podaje, że jest absolwentką Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego z 2005 r. oraz Gornośląskiej Wyższej Szkoły Handlowej. Katarzyna Łukaszewska z biura prasowego UW stwierdza, że Mirella M. nie widnieje na liście absolwentów tej uczelni. Nie była też, choć tak podaje w cv, wicedyrektorem Centrum Kształcenia Ustawicznego w Tarnowskich Górach, ani Szpitala Wojewódzkiego nr 5 w Sosnowcu.Miała tam pracować w innym charakterze, co stwierdzają dyrektor CKU, ani też rzecznik prasowy sosnowieckiego szpitala.Mirella M. stwierdza, że wszystkie te wątpliwości rozwieje przed sądem.B. Romanek, J. Przybytek  -  POLSKA Dziennik Zachodni

O Autorze

Dariusz Wójtowicz

Inne posty tego autora

gazeta_myslowicka logo-tvmyslowice