Interwencja mieszkańców: Chory kot nie jest rzeczą!

05 lipca 2018

Drukuj artykuł
Kategoria:
Interwencje

Dzisiejsza historia związana z bezdusznym traktowaniem porzuconych zwierząt w Mysłowicach wywołuje duże emocje nie tylko wśród obrońców zwierząt, ale również zwykłych mieszkańców. Miejskie służby zamiast przewieźć chorego kota do Schroniska, „wypuściły” go na wolność. Nocne poszukiwania zwierzęcia przez Wolontariuszy nie odniosły skutku.

Schorowane zwierze na wolności, bez pomocy ludzi prawdopodobnie nie ma szans na przeżycie.

Podejrzenia o zmuszaniu pracowników Centrum Zarządzania Kryzysowego i Straży Miejskiej, aby minimalizowali przyjęcie zwierząt do Schroniska stają się faktem.

Tak właśnie od wielu miesięcy wyglądają oszczędności w Mysłowicach. Zamiast chore i bezpańskie zwierzęta niezwłocznie przewozić do Schroniska przy ulicy Sosnowieckiej, odmawia się ich zabrania, bądź „wypuszcza” na wolność. - To łamanie prawa - mówią Wolontariusze i obrońcy praw zwierząt.
Za to nie widać oszczędności na pensjach prezydenta i jego zastępców, dla których publicznej kasy jest nadmiar!

Ale wracając do naszej historii.

Porzucony kot przebywał od kilku tygodni na jednej z posesji przy ulicy Wyspiańskiego. Był chory i wychudzony. Leżał w jednym miejscu, pod choinką. Prawie w ogóle się nie ruszał z miejsca. Ludzie z ulicy i wolontariusze przynosili mu jedzenie. Był ufny i podchodził do osób karmiących go. Gdy jego stan zdrowia pogorszył się, dwie wolontariuszki z Mysłowic zgłosiły we wtorek (3 lipca) ten fakt pracownikom służb miejskich odpowiedzialnych m.in. za przekazanie zwierzęcia do Schroniska TOZ.

Pracownicy Urzędu na początku odmówili pomocy, ale po kolejnej telefonicznej rozmowie i bardzo emocjonalnych interwencjach, na ulice Wyspiańskiego pojechał patrol Straży Miejskiej. Kot został zabrany, ale nie trafił do Schroniska, tylko ”zaginął” w okolicach budynku Straży Miejskiej przy ulicy Strażackiej. Pracownik Straży wypuścił zwierzę, twierdząc, że kot był zdrowy!

Idąc tokiem myślenia mysłowickich władz i ich pracowników, od dzisiaj śmiało można ze zwierzętami jeździć do Komendy Straży Miejskiej, a nie na kosztowne leczenie do klinik weterynaryjnych. Tam fachowcy ocenią stan zdrowia kotów i psów.

Gdy młode Wolontariuszki dowiedziały się, że chore zwierzę nie trafiło do Schroniska, tylko na ulicę, około północy rozpoczęły poszukiwania kota. Niestety teren gdzie podobno trafiło zwierzę to same chaszcze i gruz ze zniszczonych fundamentów, więc po godzinie musiały zakończyć poszukiwania, które kontynuują dzisiaj od rana.
Wolontariuszki w trakcie rozmowy z Urzędnikami dowiedziały się, że ratowanie kotów to wyłudzanie pieniędzy dla Schroniska. Takie argumenty były już wcześniej podnoszone w rozmowach z innymi osobami. Podejrzewać należy, że wypuszczenie chorego kota to nie był przypadek, tylko zamierzone działanie. Pewnie rozmowy są zapisywane na nośnikach, więc z odsłuchaniem nie będzie problemu.

Chęć ratowania i leczenia kota z Wyspiańskiego wyraziła pracownica Schroniska z Katowic. Dla niej mysłowickie działania to łamanie praw zwierząt i wstyd na całą Polskę! Tematem zainteresowane są regionalne media.

To kolejne skandaliczne zachowanie pracowników Magistratu, odpowiedzialnych za wyłapywanie bezdomnych, rannych i schorowanych zwierząt w Mysłowicach. O podobnych sytuacjach informowali już pracownicy Schroniska TOZ oraz Wolontariusze. Jeżeli potraktowano Was w podobny sposób, prosimy o komentarze pod materiałem.

Na pomoc ze strony Miasta nie ma co liczyć, ale Wolontariuszki i osoby dokarmiające kota proszą o pomoc w jego poszukiwaniach. Ma około 5 lat, jest czarny z białymi plamami na pyszczku i na łapkach. Jest wychudzony i słaby. Może przebywać w okolicach ulicy Strażackiej, dojścia na Promenadę bądź Placu Wolności.

Jeżeli ktoś znajdzie kota proszony jest o kontakt ze Schroniskiem dla Bezdomnych Zwierząt pod nr tel. 32 316-08-85 lub z 510-844-725, 881-220-000.

Za znalezienie kota przewidziana jest nagroda pieniężna.

O Autorze

Redakcja

Inne posty tego autora

gazeta_myslowicka logo-tvmyslowice