Pożar w okamgnieniu

09 stycznia 2009

Drukuj artykuł
Kategoria:
Interwencje

Ogień na pierwszym piętrze kamienicy przy ul. Krakowskiej 3 pojawił się tuż po godz. 10 w sobotnie przedpołudnie, 3 stycznia. Błyskawicznie zajął jeden pokój, potem kolejny. Na całe szczęście miejska komenda Państwowej Straży Pożarnej jest niedaleko. Ogniomistrze byli więc błyskawicznie. Dlatego udało się uratować ludzi.

Ogień na pierwszym piętrze kamienicy przy ul. Krakowskiej 3 pojawił się tuż po godz. 10 w sobotnie przedpołudnie, 3 stycznia. Błyskawicznie zajął jeden pokój, potem kolejny. Na całe szczęście miejska komenda Państwowej Straży Pożarnej jest niedaleko. Ogniomistrze byli więc błyskawicznie. Dlatego udało się uratować ludzi. Do akcji ruszyły trzy wozy bojowe, w sumie kilkanaście osób. Strażacy mogli już tylko dogaszać płonące pomieszczenie i ewakuować ludzi. - Dwie osoby z poparzeniami rąk i nóg oraz ranami ciętymi dolnych kończyn trafiło do Szpitala nr 2 w naszym mieście. Ich ogólny stan był dobry - relacjonuje kpt. Wojciech Chojnowski z sekcji kontrolno-rozpoznawczej KM PSP w Mysłowicach.Straty są duże. Doszczętnie spłonęły dwa pokoje i znajdujące się w nich sprzęty. Pozostałe pomieszczenia również zostały zniszczone. Wszystko to efekt wysokiej temperatury i wydzielających się z płonących tworzyw gazów. Co spowodowało zaprószenie ognia? - Przypuszczalną przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej w lampce nocnej znajdującej się w jednym z pomieszczeń - wyjaśnia kpt. Chojnowski. Mała lampka, duży pożar - można by powiedzieć. Choć nasze miasto w ostatnim czasie ominęły tragedie, to warto przypomnieć, że na przełomie 2008 i 2009 roku śląscy strażacy odnotowali aż sto pożarów. Ich efektem były straty materialne i niestety również ofiary śmiertelne. W Chorzowie razem z pomieszczeniami spłonął 48-letni mężczyzna. W graniczącej z naszym miastem dzielnicy Katowic - Szopienicach trzeba było ewakuować sześć osób, gdy ogień pojawił się w mieszkaniu na parterze jednej z kamienic. Pięć z nich wylądowało na szpitalnej obserwacji, bo medycy podejrzewali, że zatruli się dymem. Ogień doszczętnie strawił całą kuchnię. Przyczyną każdego z tych wypadków było nieostrożne posługiwanie się ogniem bądź urządzeniami grzewczymi. Przypadki pożarów wywołanych wypadającym z pieca żarem nie należą do rzadkości. Dlatego tak ważna jest ostrożność w posługiwaniu się podobnymi sprzętami. - Wystarczy 1,5 minuty od momentu pojawienia się płomienia, by jedno pomieszczenie spisać na straty - potwierdza Wojciech Chojnowski. Wszystko dlatego, że w każdym mieszkaniu znajduje się wiele łatwo palnych materiałów - dywanów, wykładzin, firan, pościeli czy ubrań. Wysoka temperatura, jak opowiadają strażacy, ułatwia rozprzestrzenianie ognia. - W ciągu trzech minut pożar jest nie do opanowania - podkreśla Chojnowski. A zimą takich pożarów jest znacznie więcej niż w innych porach roku. Wielu lokatorów, gdy temperatury spadną w okolice zera stopni Celsjusza, zaczyna dogrzewać swoje mieszkania różnej maści piecykami elektrycznymi. To one najczęściej są przyczyną jesienno-zimowych pożarów. Ze strażackiego doświadczenia wynika, że ich elementy zaczynają się palić, ponieważ urządzenia działają non stop. - Nie można ich używać przez 24 godziny na dobę - przestrzega kpt. Chojnowski. - Nie są wykonane z materiałów zapewniających bezpieczeństwo ciągłej eksploatacji. Na dodatek ich użytkownicy nie zwracają uwagi na otoczenie. Wiele osób ustawia grzejniki przy łóżkach, firanach i zasłonach, na dywanach i drewnianych podłogach. Tymczasem to błąd, który nie raz może kosztować ludzkie życie. - Lepiej je ustawić na podłodze z terakoty lub podłożyć kawałek blachy. Gdyby zdarzyło się, że wypadnie nagrzana spirala grzewcza, to nie zetknie się z łatwo palnymi materiałami - radzą strażacy. Uwagę trzeba również zwrócić na instalację elektryczną. I bynajmniej nie chodzi o to, żeby starą, zużytą i podatną na przetarcia, czy przepalenia, wymienić na nową. Według Wojciech Chojnowskiego, zwarcia w instalacji pojawiają się również wtedy, gdy zbyt wiele urządzeń podłączonych jest do jednego przedłużacza. Albo wtedy gdy są prowizorycznie podłączone. Wtedy na przykład nadpalają się nieprawidłowo przykręcone końcówki.   Źródło: Krzysztof P. Bąk - POLSKA Dziennik Zachodni 

O Autorze

Redakcja

Inne posty tego autora

gazeta_myslowicka logo-tvmyslowice